piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 8

Z dedykacją dla fanki tego opowiadania, Karoliny, która
napisała do mnie na fb x To za odwagę, kochana :3 

Harry biegł do wyjścia. Jego celem było znalezienie radia, przez które mógłby wezwać pomoc. Gdy w końcu dotarł, rozsunął szklane drzwi. Mężczyzna zmrużył oczy; nie były one przyzwyczajone do światła. Niedaleko drzwi znajdowała się karetka. Szatyn chciał już iść, gdy przypomniał sobie o córce, której musi dostarczyć tlenu. Biegiem ruszył do jej Sali. Zakręcił wajchą i ustawił sobie alarm w zegarku co 2 minuty.
- Zaraz wracam. - 26-latek wrócił do wyjścia. Styles wskoczył i ruszył w stronę auta, co było nie lada wyzwaniem. Na dworze było koszmarnie. Poprzewracane drzewa i woda sięgająca do kolan nie ułatwiały sprawy. Mężczyzna znalazł kluczyki do karetki i wszedł do środka. Próbował też odpalić auto, jednak na marne. Złapał za Walky – Talky (czyt. Łoki Toki xD) i spróbował się skontaktować.
- Halo! Czy ktoś mnie słyszy? Halo? Ktoś mnie słyszy? – zegarek Harry’ego zaczął pikać. – No nie! – mężczyzna pobiegł do córki, a tymczasem odezwał się głos.
- Mówi dowódca Straży Przybrzeżnej, John Engel. Czy ktoś nadaje na tym kanale? Proszę się zgłosić. Jeśli mnie słyszysz i nie możesz odpowiedzieć, przełącz na kanał 12. – Styles biegł przez wodę, słuchając ostatni słów.
- Słyszę, czekaj! – krzyknął i wskoczył do auta. Złapał za CB i spróbował skontaktować się z Johnem. – Halo? Słyszycie mnie? Tu Harry Styles. Jestem w Szpitalu Świętej Marii. Mam noworodka pod respiratorem. Proszę o ratunek. Błagam, trzeba ją ewakuować!
- Osoby próbujące opuścić miasto…
- Halo? Słyszycie mnie?
- … zachować spokój i unikać brodzenia w wodzie. Wiadomość automatyczna. – dokończyła sekretarka. Rozzłoszczony Harry rzucił Walky – Talky.
- Co?! – mężczyzna uderzył we wszystko, co wpadło w jego ręce. Alarm znowu się odezwał. Szatyn biegiem ruszył do Darcy i zakręcił wajchą. Zszokowany spojrzał na monitor i powtórzył czynność znowu i znowu. Jednak czas się nie zmienił. Czas do wyczerpania baterii wynosił 1 minutę i 51 sekund.
- Było 2 minuty. – mężczyzna znowu zakręcił rączką. – Chcę dwie minuty. Błagam! – jego błagania na nic się nie zdały. – To niesprawiedliwe, przeklęta maszyno. Ciekawe, jak bardzo zalało generator. Sprawdzę. Dobrze? Głupia maszyna. – Styles ostatni raz zakręcił wajchą i łapiąc latarkę, wybiegł na korytarz. Widok wody na dole nie zdziwił szatyna. Gdy wskoczył do niej, było mu zimno od pasa w dół. Mężczyzna znalazł generator, gdy jego zegarek zaczął się świecić i pikać.
- Cholera jasna! – Harry wrócił do Darcy i naładował akumulator. – Jezu. – zielonooki położył latarkę i podszedł do maszyny.
- Dobra jedziemy. Właź tam. Raz, dwa… – szatyn złapał za generator i uniósł go. Maszyna była tak ciężka, że mężczyzna ledwo ją trzymał. – Skubany! No nie, dawaj żesz! – Harry postawił generator kawałek dalej i znów pobiegł do Darcy. – Dobra. Cholera. – Styles zakręcił rączką na której zostawił czerwony ślad. Mężczyzna spojrzał na nią, a następnie na swoją dłoń z której kapała krew. 26-latek owinął sobie ją pieluchą dziecięcą i wrócił do generatora prądu. Złapał go za uchwyty i zrzucił ze stołu.
- Nie. Boże! – wysyczał z bólu, ale twardo niósł maszynę na drugi blat. Stanął przy nim i kilka razy odetchnął. – Raz, dwa… - Harry uniósł generator, ale nie sięgnął, żeby postawić go. – Jeszcze raz. - Znowu odetchnął i zaczął odliczać. Znowu mu się nie udało. Zegarek zaczął wydawać charakterystyczny dźwięk.
-  Dalej. – jęknął. – Nie bądź pipa, dawaj. Raz, dwa, trzy. – mruknął do siebie i używając całej siły, postawił generator na stole. – W porządku. Idę! – szatyn pobiegł do córki i powtórzył dobrze znaną mu czynność. Harry wrócił na dół i próbował podłączyć maszynę. Zapomniał jednak, że wszystko jest mokre i gdy tylko podłączył generator, prąd przeszedł przez jego ciało, przez co upadł do wody. Generator się spalił, zegarek migał na niebiesko, a Harry leżał nieprzytomny. Po chwili przebudził się i biegiem ruszył do Darcy. Już w połowie drogi nie mógł iść. Kołysał się na wszystkie boki i przystawał. Respirator pikał tak głośno, że było go słychać w całym szpitalu. Wszystko zgasło. Przed samą salą Styles upadł i nie mógł się podnieść. Doczłapał się i zaczął kręcić rączką.
- Wróć, proszę. Przepraszam, że tak długo. – światło wraz z prądem zaczynały wracać. Mężczyzna położył się na szybie, patrząc na córce i niechcący rozwalając położone zdjęcie. Darcy nadal równomiernie oddychała, a Harry mógł odetchnąć z ulgą.
- Tak! Dzięki ci. Dzięki ci maszyno. – Styles całował szkło, próbując odzyskać siły.

„17 helikopterów Straży Przybrzeżnej uwija się nad miastem. Zabierają mieszkańców dosłownie z dachów domów.”

19 godzin od odcięcia prądu
9:30 am

Harry wszedł do pokoju gdzie leżała Darcy i spojrzał co ma jeszcze do jedzenia.
- Puste. – mruknął i rzucił puszką po Coca-Coli. Styles spróbował złapać zasięg w telefonie.
- Daj mi coś! – wkurzony mężczyzna usłyszał szmer z dworu. Spojrzał przez okno i o mało nie dostał zawału. W ich stronę leciał helikopter.
- Zbliża się. Leci do nas! – mężczyzna zakręcił wajchą, ustawił czas w zegarku i wyszeptał do córki Możesz na mnie liczyć.

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Wow, już 8 ;o Nigdy tak długo nie wytrwałam z jakimś opowiadaniem xd Tym razem mam zamiar zrobić postęp i zakończyć tego bloga! Tak gnoję teraz te rozdziały, że wszyscy szału dostają XD Jeszcze jakieś 6 rozdziałów? Może mniej. Nie wiem. Wiem tylko tyle, że kocham czytać wasze komentarze <3 (Wiecie co macie robić? xd)

6 komentarzy:

  1. Normalnie pokochalam yego bloga.
    ~FiFi

    OdpowiedzUsuń
  2. o boże,własnie znalazłam to opowiadanie i się w nim zakochałam.
    Strasznie wciąga.
    Od razu widać że wzielaś pomysł z filmu hours.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przyznaję się, po obejrzeniu filmu naszło mnie na to opowiadanie XD Coraz gorzej mi się pisze, bo poczucie, że nie ma już Paula Walkera (kochałam go odkąd skończyłam 5 lat <3) jest tak dobijające, że cały czas płaczę :c I jeszcze moje uszczerbki na zdrowiu, wcale mi nie pomagają

      Usuń