sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 5

Harry przemierzał szpitalne korytarze z masą jedzenie na rękach. Mężczyzna spojrzał przez okno na jednej z sali, a widok nieba zadowolił go. Czarne chmury nie zwiastowały dobrej pogody, jednak teraz przebijało się przez nie słońce.
- Wreszcie się przejaśnia. – powiedział do sobie Styles.

„ Wody jeziora Pontchartrain zniszczyły wały przeciwpowodziowe. Widzimy najnowsze zdjęcia z miejsca kataklizmu. Nic nie stoi na przeszkodzie powodzi.

2:20 pm

Harry siedział zgarbiony na małej kanapie i słodko pochrapywał. 26 – latek zerwał się, gdy usłyszał głośny szum.
- Halo? – zawołał mężczyzna i wstał z siedzenia. – Jest ktoś tutaj? – szatyn rozejrzał się po korytarzu, jednak nikogo nie zastał. Zielonooki przebiegł obok małego telewizora na którym wyświetlał się widok z kamer. Styles wrócił się i spojrzał na sprzęt. W poczekalni, na pierwszy piętrze była masa wody, która z każdą sekundą unosiła się. Harry zbiegł po schodach na dół, ale nie dotarł do końca. Musiał się zatrzymać w połowie, ponieważ woda naprawdę tam była. Światło zgasło, a młody ojciec biegiem ruszył do córki, krzycząc krótkie „nie!”. Mężczyzna spojrzał z niepokojem na monitor od respiratora, a jego serce stanęło na kilka sekund. Na wyświetlaczu widniał napis „Czas do wyczerpania baterii”, a pod spodem widniał czas, który wynosił 3 minuty.
- Nie rób mi tego. – szepnął mężczyzna i otworzył płytkę, gdzie znajdowało się zasilanie. – Hej bateria jest na wyczerpaniu! – brunet z powrotem na korytarz, szukając kogokolwiek.
- Jest tu ktoś? – Harry wyciągnął telefon i zaczął nim świecić, próbując coś zobaczyć w ciemnym holu. – Siostro! – Styles złapał za klamkę i otworzył drzwi od schowka.
- Szukam baterii – szepnął szatyn i zaczął przeglądać półki. W jego oczy rzucił się agregat prądotwórczy, który przeniósł do pokoju córki. Następnie podłączył maszynę do respiratora i zakręcił wajchą. Czas znów wyrównał się do 3 minut. Mężczyzna znowu zakręcił, a czas ponownie dobił do 180 sekund.
- Dawaj stary rzęchu. – mruknął, ale to i tak nic nie pomogło. Bateria nadal była na wyczerpaniu. – Nie ładuje się.
- Czy może ktoś tu przyjść? – krzyknął Harry, stojąc drzwiach. – Na pomoc! Jest tu ktoś? – korytarz pozostał pusty. Wiara Harry’ego malała z każdą sekundą.

Cały parter zalany.

- Jestem w Sali 204! Sala 204. Proszę! – mężczyzna wrócił do sali i spojrzał na monitor.
- Harry?
- Shelly. – do środka weszła kobieta ubrana w żółtą kurtkę z dzieckiem na rękach.
- Przerwało wały. Ulice zalane. Możesz jeszcze wyjść na tyły.
- Musimy zabrać ją z tym wszystkim. Bateria jest stara. Ładuje się tylko chwilę. Najwyżej 3 minuty  – nawijał szatyn.
-  Gdzie chcesz ją przenosić. – zapytała Shelly.
- Przewieźć ją autobusem.
- Nie ma już autobusów.
- Możemy wejść kilka pięter wyżej, na dach, i zaczekać na helikopter. – zasugerował Harry. Shelly pokręciła głową i ponownie spojrzała na 26-latka.
- Windy nie działają, a sami nie wniesiemy tego po schodach. Zaczekajmy aż włączą prąd, wtedy sprowadzimy helikopter.
- Zostaliśmy sami?
- Tylko, dopóki nie włączą zasilania.
- Gdzie doktor Edmonds?
- Odjechał godzinę temu. – Styles spojrzał na nią zszokowany. – Eskortował pacjentów z OIOM-u. Miał wrócić autobusem, ale wdarła się woda i… - szatyn zakręcił agregatem i odpowiedział kobiecie.
- Nie ruszam się stąd. – położna kiwnęła głową i już chciała wyjść, gdy dobiegł ją głos zielonookiego. -  Shelly! Nigdzie nie idę. Co jeszcze można zrobić? Chodź tu. Co jeszcze mogę zrobić?
- Sprowadzę pomoc.
- Trzymaj się. Dobra, idź. Masz rację, idź. Pośpiesz się. – kobieta pobiegła, a Harry znowu naładował baterię.

„ Biuro zarządzania kryzysowego prosi o pomoc posiadaczy łodzi. W wielu przypadkach nie da się dotrzeć do potrzebujących, ponieważ drogi są zalane.”

Dwie godziny po odcięciu prądu
4:15 pm

Harry przyniósł sobie więcej jedzenia. Mężczyzna odpakował batonika, ugryzł kawałek i spojrzał na córkę.
- Chciałabyś trochę? – zapytał brunet, małej Darcy. – To niezdrowe dla dzieci. Tam masz papu. Wszystko, czego ci trzeba. Dobre? – 26-latek zakręcił wajchą i z uśmiechem na ustach znowu spojrzał na małą istotkę, która była całkowicie bezbronna. Tym razem czas nie wynosił już 3 minut, tylko zaledwie 2:47. Harry powtórzył czynność, ale znów wyskoczyła ta sama liczba. 2:47. Zrezygnowany mężczyzna spojrzał na córkę.
- Nie wariuję, tylko mam chęć mówić. – szepnął chłopak i zaczął swój monolog.

~.~.~.~.~.~.~.~.~

OŁ MAJ GAD. HARRY MA DZIŚ 20 LAT :O NIE WIERZĘ. DLA MNIE WCIĄŻ BĘDZIE TYM SAMYM 16-LATKIEM Z XF :’) NO TO ŻYCZĘ MOJEMU SKARBOWI, ŻEBYŚMY RESZCIE SIĘ SPOTKALI I ŻEBY BYŁ SZCZĘŚLIWY <3


I WGL TELEDYSK DO MM JEST TAKI ABSHNFJMJE *O* 

P.S Tak, rozdział jest specjalnie dziś dodany :3 Przepraszam, że tak długo zwlekałam, ale musiałam go dodać w ten specjalny dzień <3 

5 komentarzy:

  1. Twój blog został nieminiowany do Libster Award ! ;3 Szczegóły tutaj -- http://sometimesyoubelieveindreams.blogspot.com/2014/02/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. PER-FECT :)
    Doprawdy, nie mogę się doczekac kolejnego :D
    Informuj mnie, jeśli to nie problem :)
    Całusy
    P.xx

    P.S. U mnie nowy rozdział :) Zapraszam xx
    http://someday-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz twittera to zostaw swój username w zakładce "Informowani", a napewno cię poinformuję x

      Usuń