Gdy po raz kolejny zgasło światło, zaniepokojony Harry
podszedł do respiratora i nachylając się spojrzał, czy jego córka nadal może
oddychać. Okazało się, że maszyna naprawdę ma dodatkowe baterie, a dziecku nic
nie grozi.
- Słyszałaś? Wszystko będzie dobrze. –szepnął szatyn, próbując uwierzyć we własne słowa.
- Słyszałaś? Wszystko będzie dobrze. –szepnął szatyn, próbując uwierzyć we własne słowa.
10:47 am
Harry usłyszał dość głośne szmery, a gdy podniósł głowę do
góry zobaczył, że obok drzwi przebiega masa ludzi. Zdezorientowany chłopak próbował
kogoś złapać, jednak na marne, bo każdy go ignorował.
- Co się dzieje? – zapytał mężczyzna, gdy wysoki chłopak zwrócił na niego uwagę.
- Musimy iść. – rzucił i odszedł. Styles wszedł pomiędzy ludzi, szukając lekarza lub Shelly.
- Trzymajmy się razem. – krzyknął ochroniarz, popędzając tłum.
- Co się dzieje? – Harry zwrócił się do wcześniej wspomnianego mężczyzny z plakietką „ochroniarz”.
- Zarządzono ewakuowanie. – 26-latek zatrzymał się. Jakie ewakuowanie? Przecież doktor mówił, że wszystko będzie dobrze – pomyślał szatyn, a następnie odwrócił się w przeciwną stronę i odszedł. Światło zgasło na znacznie dłużej niż przedtem, a ludzie zaczęli narzekać.
- Co się dzieje? – zapytał mężczyzna, gdy wysoki chłopak zwrócił na niego uwagę.
- Musimy iść. – rzucił i odszedł. Styles wszedł pomiędzy ludzi, szukając lekarza lub Shelly.
- Trzymajmy się razem. – krzyknął ochroniarz, popędzając tłum.
- Co się dzieje? – Harry zwrócił się do wcześniej wspomnianego mężczyzny z plakietką „ochroniarz”.
- Zarządzono ewakuowanie. – 26-latek zatrzymał się. Jakie ewakuowanie? Przecież doktor mówił, że wszystko będzie dobrze – pomyślał szatyn, a następnie odwrócił się w przeciwną stronę i odszedł. Światło zgasło na znacznie dłużej niż przedtem, a ludzie zaczęli narzekać.
- Wszyscy do wyjścia! – Harry usłyszał znajomym głos, który
powiadamiał go o śmierci jego żony. Obok drzwi przemknął lekarz.
- Panie doktorze! – zawołał Styles, a mężczyzna odwrócił się
z niemowlęciem na rękach. – Mówił pan, że wszędzie jest źle.
- To nie moja decyzja. – mruknął, a do jego uszu dotarł
hałas – Apeluję o spokój!
- Szpital jest zagrożony? – Haz ponownie zwrócił na siebie
uwagę.
- Przeludnienie i niedobór personelu. Administracja dmucha
na zimne. Przenosimy lżej chorych pacjentów.
- Co będzie z moją córką?
- Respirator nie jest przenośny. W razie nakazu ewakuacji,
zostaniecie przewiezieni osobno do Miłosierdzia.
- Czyli wraca pan tutaj?
- Nigdzie nie idę. – medyk chciał już iść, jednak ponownie
dobiegł go dźwięczny głos Harry’ego.
- Proszę mi dać znać, jeśli mogę pomóc. – zniecierpliwiony doktor
odwrócił się z kamiennym wyrazem twarzy.
- Oczywiście. Może pan zatrzymać burzę? – zapytał niemiło. –
Idziemy! – reszta personelu przeszła obok nich, a murzyn ruszył za nimi.
12:02 pm
Harry rzucił na blat tacę i przesunął w stronę lodówek, w
których nie zastał ani grama jedzenia.
- Hej, przegapiłeś imprezę. – do szatyna podszedł kucharz,
wycierając szklankę.
- Na to wygląda. – mruknął Styles.
- Do Miłosierdzia?
- Co proszę? – 26-latek zmarszczył brwi i spojrzał
wyczekująco na towarzysza.
- Wszyscy się przenoszą do Szpitala Miłosierdzia. –
mężczyzna był zaskoczony jego niewiedzą.
- Nie, muszę zostać. – kucharz przewiesił sobie ręcznik
przez ramię.
- Zamykamy stołówkę.
- Możesz mi dać coś na wynos. – poprosił Harry.
- Pielęgniarki wszystko zabrały.
- Rozmienisz mi na drobne? – zielonooki wyciągnął skórzany
portfel i podał kilka dolarów. Pracownik stołówki podszedł do kasy i garściami
zaczął wyciągać monety, wkładając je w ręce szatyna.
- Na parterze wszystkie stoją puste. – zaczął tłumaczyć jeden
z personelu. – Idź na trzecie, do poczekalni przed blokiem operacyjnym.
- Dzięki.
- Odjeżdżam z następną turą. Kuchnie mają pełne, ale brak
kucharzy. – wskazał na siebie.
- Powodzenie.
- Nawzajem. – mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.
- Hej! – krzyknął pracownik do odchodzącego Harry’ego. – Weź
wędlinę. – podał mu szarą torebkę. – Nie mam bułek, ale jest tu salami i indyk.
Weź.
- Nie będę ci odbierał z ust.
- Tobie bardziej się przyda. – faceci ponownie uścisnęli
sobie dłonie. – Bo bym się pogniewał. – Zażartował kucharz.
- Dzięki bardzo. – powiedział Harry i ruszył w stronę
wyjścia.
- Nie zjedz wszystkiego naraz. – usłyszał jeszcze głos
dumnego pracownika ze swojego czynu. Zielonooki z uśmiechem na ustach pobiegł
do automatu. Czuł, że wszystko będzie dobrze.
~~~~~~~~~~~~~~~~
No to mamy długo oczekiwany rozdział 4! Chciałabym cholernie
przeprosić tych co tak długo czekali :c Już biorę się za 5! A właśnie, jak wam się podoba nowy wygląd bloga? Tymczasem chcę was zaprosić na mojego nowego bloga, który jest tłumaczenie - Never Broken
Czytasz = komentujesz!
Chciałabym zobaczyć ile was jest.
HABABABABAB <3 KOFAM *O*
OdpowiedzUsuńHUBA BUBA CLAIRE XDDD NEXT :D
OdpowiedzUsuńCzekam,czekam,czekam na następny <3 :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój pomysł na opowiadanie. Piszesz naprawdę świetnie nie mogę się już doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńLubię to co piszesz :D czekam na więcej .
OdpowiedzUsuń