CLAIRE PIZDO JEDNA TO DLA CIEBIE <3
ZA TO, ŻE JESTEŚ ZE MNĄ OD POCZĄTKU I WGL KC <3
„ – Kochanie, pośpiesz
się. – mruknął Harry, do Darcy, która ubierała się już według niego kilka
godzin.
- Kolczyk się uparł. –
odpowiedziała mu żona, zza drzwi. Harry wsadził ręce do kieszeni.
- Spóźnimy się. –
spojrzał na zegarek i zaczął chodzić po pokoju.
- Jak wyglądam? –
zapytała Dar, wychodząc z łazienki. Jej włosy układały się w fale, a czerwona
sukienka ukazywała każde krągłości kobiety.
- Kurcze blade! –
mężczyzna podszedł do niej.
- Co? – para zaczęła
się całować. Darcy nadal nie wiedziała, jak wygląda, co ją lekko irytowało. –
Nie mamy na to czasu. – Dar próbowała go odepchnąć, jednak na marne.
- Nie mamy?
- Przez ciebie się
spóźnimy! Rozmażesz mi makijaż. – Harry odpiął swój zegarek i zrzucił go na
ziemię. Złapał Darcy w tali i śmiejąc się, upadli na łóżku, całując się.
***
- Rezerwacja
przepadła.
- E, tam.
- Powinnam odebrać.
Możesz..? – kobieta próbowała sięgnąć swoją sukienkę. Harry pociągnął ją za
nogę, tak, że z powrotem wróciła na swoje miejsce, pięknie się uśmiechając.”
***
- To nie był małżeński
seks. – powiedziała Darcy.
- No, ubierajmy się,
bo zaraz wpadnie moja żona. – Harry zaczął się śmiać, a Dar uderzyła go w
ramię.”
Harry był oparty o szybę respiratora, obserwując swoją
córkę.
- Wtedy się poczęłaś. – Haz uśmiechnął się do swojej
córeczki.
30 godzin bez prądu
6:18 pm
Szatyn usiadł wygodnie na fotelu i spojrzał na Sherlocka. Jego
prawa ręka była cała obolała.
- Wracamy do kieratu. – ledwo co zakręcił rączką od maszyny.
– Widzisz, mówiłem, że to ekscytujące. Pies zaczął cichutko skamlać i niespokojnie
spoglądać na drzwi.
- Czego znowu? – Haz spojrzał na kroplówkę, której znowu nie
było. - Dobra maszyno. – szatyn wstał i zmienił woreczek. Zdjął pusty i chciał
złapać za kolejny, gdy zobaczył ich liczbę.
- Ostatni? – wyszeptał do siebie. – Ostatni. – szatyn
próbował otworzyć kroplówkę, ale z jego dużymi palcami, troszkę mu się to nie
udawało.
- Trzymasz się, Dar? – Styles wreszcie ją otworzył i
odwiesił na swoje miejsce. – Wygląda dobrze. No, dobra. To dla ciebie. – Harry wziął
pusty woreczek i obrócił nim w powietrzu. Pies spojrzał na niego. – Aportujesz?
Umiesz? Tak? Aport. – mężczyzna rzucił woreczkiem na korytarz, a pies za nim
ruszył.
- Pokaż, co masz. – szatyn chciał zabrać rzecz, ale pies był
nieugięty. – Puść. Nie przeciągaj. Teraz rzucę dalej. Przez cały korytarz.
Lecisz. Tak, koleżko. Aportuj. Do samego końca korytarza. – mężczyzna rzucił
woreczek, a zwierzę pobiegło.
- Dobra, Dar. – Styles wziął znaleziony sznurek z kroplówek.
– Zobaczmy, jaki z taty majsterklepka. – mężczyzna usiadł na małej kanapie i przysunął
do siebie agregat.
- Powinno działać. – Harry przywiązał swoją nogę do rączki
maszyny, tak, że teraz mógł naładowywać baterie poprzez zakręcenie nogą. –
Zobaczmy. Naciągnę mocno. – owczarek przybiegł z woreczkiem.
- Dziękuję. Moje, dawaj. Teraz jestem zajęty. Posiedź i
popatrz. – szatyn zakręcił nogą.
- Co ja tu jeszcze robię? – mruknął do siebie. Pies wybiegł
z pokoju. – Gdzie go poniosło? Geniuszu, tu mam woreczek. – Haz pomachał nim.
Cały czas kręcił rączką. Nagle usłyszał jakby ktoś strzeli pistoletem. Odplątał
nogę i zerwał się z miejsca.
- Sherlock? Sherlock! – do pokoju wszedł mężczyzna ubrany w
mundur z latarką w dłoni.
- Dzięki ci, Boże. – Harry odetchnął z ulgą. – Jak dobrze,
że jesteście.
- Co tutaj robisz? – zapytał nieznajomy.
- Staram się utrzymać moje dziecko przy życiu.
- Siedzisz tu odkąd odcięli zasilanie?
- Nie mogę odejść. – mężczyzna wszedł dalej i rozejrzał się
po wnętrzu. – Muszę podtrzymywać aparaturę. Utknąłem bez elektroniczności. – w jego
oczach zebrały się łzy.
- Widzę, że już zebrałeś fanty. – obcy podszedł do jedzenia.
- Co się tam dzieje? Kiedy dadzą prąd?
- Nie ma w całym mieście. Zerwało przewody nad Siedemnastą.
Będą musieli instalować od nowa.
- A ratownicy? Co z… Czerwonym Krzyżem i Centrum Zarządzania
Kryzysowego? – nieznajomy wzruszył ramionami. – Skąd pan jest?
- Znikąd. Masz coś do jedzenia? – obcy zgarnął pozostałe
wędliny do swojej torby.
- Co? – zszokowany Harry spojrzał na niego, jak na kosmitę.
- Zabieram to. Resztę zatrzymaj.
- Nie rób mi tego. Zobacz, w jakim jestem położeniu. Widzisz
to dziecko? Nie zabieraj mi chociaż jedzenia. Potrzebuję pomocy. – jego oczy
pozostały zaszklone.
- Nie mój problem.
- Sprowadź pomoc.
- Nikt ci tu nie pomoże. Pozwoliłem ci zatrzymać Colę.
- Błagam, potrzebuję ratunku. Weź mój zegarek. Proszę. –
podał mu rzecz i wyjął portfel. – Dam ci pieniądze. Weź
- Na co mi zegarek?
- Jestem w rozpaczy. Nie mam nic więcej. Błagam cię. Zważ, w
jakim jestem położeniu. Idź i powiedz o mnie komuś. Powiedz, co tu się dzieje.
To nic nie kosztuje.
- Tamci ludzie… lepiej, by o tobie nie wiedzieli. Są gorsi
ode mnie. Obrabowali wszystkie apteki. Co chwila słychać strzały. Siedź tu jak
mysz pod miotłą.
- Nie wiadomo, co inni będą chcieli! – złapał go za ramię.
Obcy się wyrwał i wymierzył w niego bronią.
- Zakatrupię cię, człowieku! – krzyknął mężczyzna. W
drzwiach pojawił się Sherlock, groźnie warcząc na niego. Pies był ostatnią
nadzieją.
~.~.~.~.~.~.~
Woooooow, mamy 10! Nie wierzę, że to już tyle xd Cholernie
dziękuję tym co są ze mną od początku, środka, czy nawet od teraz! Kocham was
<3 I wgl tak Harruś sobie myśli, że tu pomoc, a tu bum! Jakiś chujek :c Do następnego!
<3
+ Pod ostatnim rozdziałem były tylko 3 komentarze :c Co się z wami dzieje? :'c
++ Jestem zdrowa! Rak na szczęście okazał się fałszywym alarmem!
+++ Liczę na przynajmniej 7 komentarzy!
+ Pod ostatnim rozdziałem były tylko 3 komentarze :c Co się z wami dzieje? :'c
++ Jestem zdrowa! Rak na szczęście okazał się fałszywym alarmem!
+++ Liczę na przynajmniej 7 komentarzy!
Zajebiste ,czekam na next *O*
OdpowiedzUsuńTEŻ CIĘ KC MOJA PIZDO <3
OdpowiedzUsuńKolejny cudny rozdzial. no i wierze ze sherlock go uratuje. bie ma innej opcji ;)
OdpowiedzUsuńSuper! Oby ten pies go uratował. Opowiadanie jest FANTASTYCZNE!!!
OdpowiedzUsuń~ Mrs. Stylinson <3
Cudo
OdpowiedzUsuńCudne, pisz dalejj <3
OdpowiedzUsuńMatko to jest świetne. Płacze <3
OdpowiedzUsuń