niedziela, 2 marca 2014

Epilog

- Nic tu nie znajdziemy. – powiedział pierwszy złodziej.
- Nie wiesz tego. – odpowiedział drugi.
- Rozejrzyj się.
- Wiem.
- Lenny mówił, że siedzi tu jeden strażnik. – powiedział mężczyzna w pomarańczowych spodniach. Harry siedział w łazience z pudełkiem adrenaliny.
- Dziabnę jeszcze jedną. – szepnął do siebie. Odkręcił wodę i pomoczył rękę. W tym czasie obcy wyszli na korytarz, słysząc szum wody.
- Halo? – krzyknął jeden. Styles usłyszał czyjś głos.
- Halo? – brunet wyjrzał na korytarz.
- Co robisz? – ten głos znów się odezwał.
- Jeśli tu jest, to się go kropnie i po sprawie.
- Ledwie gliny wsiąkły, już byś wszystkich zabijał. – Harry przestał przysłuchiwać się rozmowie.
- No, a jak? – mruknął złodziej.
- Kurde blaszka! – 2 mężczyzna, murzyn znalazł aptekę.
- Co?
- Durnie zostawili otwartą aptekę. – mężczyzna w pomarańczowym pobiegł do lekarstw.
- Zaćpam na maksiora. – Haz przebieg przez inny korytarz, patrząc zza ściany.
- Tłuku, wiesz, co jest lepsze od brania? – zapytał murzyn, patrząc na swojego nienormalnego przyjaciela. – Sprzedawanie.
- Chyba w życiu nie brałeś.
- Zgarnij hydrocodon z górnej półki. – murzyn, Jase usłyszał kroki. Złapał za broń i odwrócił się do tyłu. Jego kumpel, Lobo zabierał leki i po drodze wciągał prochy.
- Słyszałeś? Lobo, zaczekaj. – powiedział ciemnoskóry widząc światło z pokoju Darcy. Lobo wybiegł nie wiedząc Jase’a. Harry skradał się do niego pomału od tyłu.
- Ja pierdziu! Dzidziuś. – powiedział Jase do siebie. Widok dziecka całkowicie go zaszokował. Styles wbił Lobo strzykawki. Ciało mężczyzny zesztywniało. Brunet wyrwał mu strzelbę i poszedł do murzyna.
- Hej, yo, Lobo, to dzidz… - nie dokończył. Wyszedł na korytarz, a przed jego oczami pojawiła się lufa. Harry pokiwał głową. Jase spojrzał za niego i zobaczył swojego konającego kumpla, który jeszcze lekko się trząsł. Gdy ciemnoskóry chciał coś powiedzieć, 26-latek strzelił, a ten osunął się na ziemię. Światło znów zaczęło gasnąć, gdy Haz wbiegł do pokoju. Zakręcił rączką i podszedł do Darcy.
- Już dobrze, córeczko. Już dobrze, dziecinko. Tatuś tu jest. Tata cię obroni.

46 godzin bez prądu
12:29 pm

Harry owinął swoje dłonie i palce, taśmą. Ociężale zakręcił wajchą kilka razy. Za 6 zakręceniem, rączka się wyrwała, a młody ojciec upadł na ziemię. Podniósł się i próbował przymocować urwaną rzecz, jednak na marne.
- Dupa! – światło stopniowo gasło. Mężczyzna na czworaka podszedł do respiratora i przytrzymując się go, stanął na równych nogach. Otworzył szybkę, zwalając wszystką biżuterię i zdjęcia. Haz spojrzał na nieoddychającą córkę. Wyjął z jej ust rurkę i nabierając powietrza przyłożył swoje rozgrzane usta do jej malutkich, zimnych warg. Powtórzył czynność jeszcze raz. Światło na dworze stało się silniejsze. Harry pomału wyszedł na korytarz.
- Tutaj! – obraz zaczął mu się zamazywać, aż w końcu upadł na ziemię, tracąc przytomność. Sherlock podszedł do niego i zaczął lizać jego twarz. Szatyn przez lekko uchylone wargi widział uszy psa. Zwierze zaczęło szczekać. Dwójka ludzi pochyliła się nad nim.
- Słyszy mnie pan? – zapytał jeden z nich. Gdy nie odpowiedział, zaświecili mu latarką w oczy.
- Raz, dwa…- podnieśli go i położyli na noszach. – Jedziemy.
- Dar… - wyszeptał Styles ledwo słyszalnie. – Dar…
- Niech pan oszczędza siły.
- Darcy. Dar… - powiedział troszeczkę głośniej.
- Hej. Mądrego ma pan psa.
- Dar… - po jego czole spływał pot. Nie mógł się wysilić na głośniejszy ton. – Moje dziecko… Moje dziecko…
- Co?
- Słyszałeś?
- Co?
- Dziecko płacze.
- To dziecko?
- Zdecydowanie. – ratownik mówił jak najęty. Brunet pokiwał głową na znak potwierdzenia ich słów.
- O, kurczę! Faktycznie! Boże. To pańskie? – zapytał mężczyzna podając zapłakanemu Stylesowi, Darcy.
- Tak. – wyszeptał płaczliwym tonem. Mała, płacząca dziewczynka wtuliła się w 26-latka, a ten zaczął szlochać. Szatyn przypomniał sobie swoje poprzednie słowa. Nie znam cię.
- Znam cię, maleńka. Znam cię. – powiedział Harry płacząc i przytulając Darcy. Teraz, gdy wszystko mogli być szczęśliwą rodziną. Na zawsze.

~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
O MÓJ BOŻE. TO KONIEC. NIE WIERZE. RYCZE JAK OPĘTANA. TO BYŁO NAJPIĘKNIEJSZE OPOWIADANIE, JAKIE W ŻYCIU NAPISAŁAM. KOCHAM WAS.






Straaaasznie się cieszę, że pisałam to opowiadanie :’) Było według mnie bardzo piękne i prawdziwe. Zapewne większość z was mówi „CO?! TO JUŻ KONIEC?! JA DOPIERO ZACZYNAŁAM/EM SIĘ ROZKRĘCAĆ!”. Przepraszam <3 Już za wami tęsknie :’c Nigdy was nie zapomnę, skarbeńki. Żegnajcie ;c + CLAIRE MA ZA 4 DNI URODZINY, ALE SKŁADAM JUŻ ŻYCZENIA XD WSZYSTKIEGO NAJ SKARBEŃKU <3 XD 

JEŚLI CZYTAŁEŚ TO OPOWIADANIE
POZOSTAW PO SOBIE ŚLAD
W FORMIE KOMENTARZA

KOCHAM CIĘ <3

9 komentarzy:

  1. Ej masz to tego zwiastun ? Mogę zrobić :p + Fajny blog

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuu :') To jest takie piękne <33 Zobaczysz, kiedyś za to Cię zabiję <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże ;c nie wierzę, że to już koniec ;c Kochałam, kocham i kochać będę to opowiadanie <3 Dziękuje za życzenia *o* Na końcu to było taakie słodkie <3 Szkoda, że nie ma drugiej części Hours c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny tylko szkoda ,że to już koniec ;c

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie było i jest fantastyczne. szkoda że już koniec. ale ważne że zakończyło się dobrze. dzięki za prowadzenie tak cudnego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudooo <3 zapraszam do mnie :) http://lovehateonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. =-pglorgijlf'odghj3ligu5oikghtoi2ujpojt4ioth4kyuijgh5uiyhoi3hujiotuh4oi6holihrgoi4thkiw9iudeuioudoieu2oeu2oeuoeue2oueue2oeu2oeu2eu29u29 o mój boże! To opowiadanie było piękne! kocham ci ę

    OdpowiedzUsuń